Migawki z obozu

Opowiem Wam o paru wydarzeniach z sierpnia.

Jest godzina trzecia rano. Środek sosnowego boru. Ciemno jak w… lesie? Harcerze śpią po parę osób w namiotach. Omija ich całe nocne życie, a tego jest sporo. Dziki wychodzą na pola, sowy huczą, szopy wykradają papierki po batonach ze śmietników, a kadra właśnie wstaje. Zapytacie: „Po co?”. Powiedziałbym Wam, że wywieźć dzieciaki do lasu, ale i tak byście nie uwierzyli.

do wpisu banner

I tu właśnie wkraczam ja. Zaspany, ale świeżo ogolony i starający się wyglądać na nabuzowanego energią niski człowiek – oboźny. Wychodzę z kadrówki najciszej, jak się da. Za mną idzie Edyta, jedyna druhna w kadrze podobozu. Dzielimy się szybko: „Edzia, ty budzisz dziewczyny, ja chłopaków”. W drodze do namiotów mijamy opartego o drzewo wartownika. Ledwo kontaktuje, a szopy w najlepsze grzebią w śmietnikach tuż obok. Łapię gwizdek zębami i zamieram przed połami, sprawdzając godzinę. 3:02. Jak szybko wrócą, to jeszcze się zdrzemniemy. Okej, już czas. Gwiżdżę, ile sił w płucach. Trzy podwójne gwizdki, zaraz po nich wdech i hasło: „Tora, tora, tora!”. Zapalam latarkę i wchodzę do męskiego namiotu, Edzia zajmuje się namiotem żeńskim. Sprawdzamy, czy kogoś trzeba dobudzić. Niepotrzebnie, nasi harcerze są w lesie nie pierwszą noc.

Po chwili z namiotu na punkt zborny biegnie pierwszy z nich: „Kuba gotów!”, krzyczy. Faktycznie, plecak zapięty, nic nie szeleści, godzina 3:07 – można czekać na resztę. Następny pojawia się minutę później: „Franek gotów!”. Plecak zapięty, nic nie szeleści, ale coś mi tu nie pasuje. Emm, Franek, gdzie masz spodnie?

Rambo

Wieść niesie, że następnego Rambo będą kręcić gdzieś pod Lginiem.

Okej, lecimy dalej.

Godzina 7:00. Wiecie kto nie spał najdłużej tej nocy?

Tak, dokładnie, to byłem ja.

Kto musi ogłosić pobudkę i przeprowadzić później zaprawę?

Tak, to będę ja.

Fart, że śpię najbliżej wejścia, wystarczy usiąść w śpiworze, odchylić połę, zagwizdać i wydrzeć się:

„Na obozie pobudka, pobudka, wstać!”

Szkoda tylko, że później muszę się ogarnąć. W końcu, jakieś 7 minut później wychodzę na plac apelowy. Widzę, jak po kolei przybywają harcerze. Od czternasto-, do siedemnastolatków. Wszyscy skrzywieni, tak jak ja. Spokojnie, jak się obudzą, to wrócą im dobre humorki. Więc czas na rozgrzewkę.

Po rozgrzewce sprzątanie, apel, śniadanie i pierwsze zajęcia. Na szczęście nie mam zbyt wymagającej roli – muszę tylko biegać po lesie i z okrzykiem bojowym strzelać do moich harcerzy. Problemem jest to, że oni mogą robić to samo. Na razie jednak chillout w wysokiej trawie. Wspominam alarm.

No i się zaczęło. Są w mojej okolicy. Słyszę ich.

Skąd wiem, że to oni?

Poznaję po krokach. (Mimo, że zostałem obdarzony słabym wzrokiem, mam dobry słuch. Coś za coś.) Na dodatek, po paru dniach w lesie, gdzie jest naprawdę cicho, słyszy się więcej, a każdy chodzi inaczej. Pani zbierająca jagody nie uważa na deptanie gałązek i krąży to tu, to tam. Na dodatek co chwile przystaje i słychać tylko jagody sypane do wiadereczka. Pan biegający sobie rano z psem robi ciężkie kroki po ścieżce, nie zatrzymuje się, jego pies biegnie obok. To wszystko słychać. Jak w takim razie chodzą harcerze? Ci ze 108 w środku lasu starają się chodzić po cichu, stawiając powolne kroki od pięt aż po palce. Nie słychać trzaskających gałązek. Rozmów też nie.

Maskowanie

Wszyscy uczestnicy i oboźny

Widzę ich. Widzę też komendanta, który jest drugim pozorantem. Skrada się do nich powoli, chowając się za małym wzgórkiem. No to weźmiemy ich w dwa ognie.

Po godzinie uciekania i zachodzenia oddziału z różnych stron, wymęczony docieram do obozu. Z radością rzucam się na łóżko polowe w kadrówce, gdy przybywa komendant: „Zbieraj się, teraz mają za zadanie przeszukać ten teren!”. No nic, giwera w dłoń, kamizelka na klatę i czas znaleźć jakieś miejsce, gdzie można się zabunkrować.

Po chwili widzę naszych ludzi podchodzących ostrożnie do skupiska namiotów. Edzia biegnie przez plac apelowy z repliką. Schowała się za jednym. Wychyla się i zaczyna strzelać.
Szukają osłony. Druga ekipa uczestników wychodzi z lasu. Sytuacja zaczyna się zagęszczać, komendant pojawia się nie wiadomo skąd i osłania drogę odwrotu Edzi. Z mojej strony wychodzi trzecia ekipa. Siódemka na trójkę? Pozwolimy im wejść. Zobaczymy, co zrobią dalej. Biegniemy za namioty kadry drugiego środowiska. Ktoś mnie zauważył i zaczął strzelać, wskoczyłem do wykrotu. Kanonada nasila się, a później cichnie. Idealny spokój przerywa tylko nasza Fotograf przechodząca w bezpiecznej odległości. Wychylam się i widzę, że podzielili się na zespoły. Dwa osłaniają, jeden przeszukuje obóz. Chyba znaleźli to, co mieli. W tym czasie, znów nie wiadomo skąd, pojawia się Grucha (komendant). Podchodzi z najmniej spodziewanego kierunku. Też ruszam do akcji. Docieram do linii namiotów zaraz po tym, jak zaczął strzelać i ściągnął na siebie uwagę wszystkich. Mam czysty strzał. Mierzę. Za mną trzaska gałązka: „Świder, nie żyjesz”, słyszę głos jednego z uczestników. A miało być tak pięknie.

Obrona okrężna

Tak wygląda obrona okrężna

Zajęcia w terenie. Trzeci blok, ok. 19:00. Właśnie przybyła kolacja, którą uczestnicy mają odebrać i zjeść w swoich punktach obserwacyjnych. Okazuje się jednak, że jeden z harcerzy ma problemy zdrowotne. I to nie byle jakie. Słońce za mocno przygrzało. Przytomny, kontaktuje, ale nie trzyma równowagi, ledwo widzi. Jesteśmy w takim miejscu, że pomoc nawet by tu nie dotarła, a najbliżej ze wszystkiego jest nasza pielęgniarka w bazie. „Dawać dwa płaszcze przeciwdeszczowe!”. Złożyliśmy je w prostokąt, przesadziliśmy chłopaka na nie i zaczęliśmy nieść w kierunku drogi, na której już czekało auto.

Wiecie co jest bardzo ważne w pierwszej pomocy? Wsparcie psychiczne. Nasz poszkodowany wziął chyba za punkt honoru pocieszać nas, że nic mu się nie dzieje. Nie do końca tak powinno to działać, jednak przynajmniej wiadomo, że uważał na zajęciach.

Przerwa w marszu. Przestawienie noszących, bo ciężko cały czas nieść z jednej strony. Do drogi zostało nam z 200 metrów. Wszyscy uczestnicy martwią się o kumpla. Na rozładowanie nerwów rzucam parafrazą kawału: „lewy noszowy, jak się bawicie?”. Hart ducha wrócił, idziemy. Poszkodowany zaczyna widzieć, akurat wsadzamy go do auta. Edzia odwozi go do pielęgniarki.

Edzia i Człowiekktórybyłczołgiem

Obydwoje autorów tego blogaska

Znów inne miejsce, inny dzień.

Wyszliśmy z bazy obozowej do lasu. Uczestnicy nie wiedzą, kiedy wrócimy. Kadra tylko się domyśla. Rozbiliśmy właśnie zadaszenia z ponch (płaszczy przeciwdeszczowych). Jesteśmy 15 metrów od drogi, ale nijak nas nie widać. Zaraz spanie. Jeszcze tylko jedne krótkie zajęcia dla uczestników. Wyszliśmy na sąsiednie pole.

Nie umiem rozpoznawać większości ciał niebieskich, poza tymi, które są mi potrzebne do nawigacji. Jednak widok, który zobaczyłem, gdy zadarłem głowę, był niesamowity. Od horyzontu, na niemal idealnie czarnym niebie lśniły konstelacje gwiazd. Było tak doskonale ciemno, że widzieliśmy nawet krążące powoli satelity (balony meteo?) w formie białych, bardzo powolnych kropek przemierzających całe niebo. Sypały Perseidy. Przez całe swoje życie tylko w paru miejscach w Europie widziałem tak czyste nocne niebo, jak między Lginiem i Radomyślem. W takich cudownych okolicznościach przyrody uczyłem harcerzy znajdować Gwiazdę Polarną.

To wtedy tak naprawdę zrozumiałem, że Wrocław to tylko przystanek w mojej drodze do lasu.

Po obozie wróciłem do domu, do mojej cudownej Kobiety, i powoli zapominałem o tym, co się działo. Aż do teraz. Właśnie wróciłem ze zbiórki. I wiecie co? Na następną też pójdę. Najlepiej na wszystkie kolejne.

Czuwaj!

Informacje o czlowiekktorybylczolgiem

przyszły reporter (jak się uda), pasjonat historii i dusza towarzystwa. Uwielbia wszystko, co związane z militariami, godzinami może mówić o czołgach. Ma głowę pełną pomysłów, które stara się na bieżąco zrealizować. Uwielbia lasy, chciałby kiedyś sobie kupić jeden i nigdy z niego nie wychodzić. Gdyby nie było to niepoprawne społecznie obrósłby mchem i został drzewem. Zawsze nosi ze sobą apteczkę pierwszej pomocy i śpiewa pod prysznicem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Harcerstwo i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz