Nie tak dawno byłem w Szwajcarii. Poznając kraj płynący mlekiem, miodem i scyzorykami (jakże niezbędnej części każdego EDC!), każdy musi gdzieś parkować. Podczas podróży wysłużonym Oplem (sprzedam!) po górach i dolinach Helwecji także mnie dopadła proza życia. Ciekawostką jest to, że w Bazylei (Basel) całkiem niedrogo można zaparkować w… schronie przeciwatomowym! Zapraszam do lektury o reszcie „bunkrowych” ciekawostek Szwajcarii.
Trochę statystyk
W Szwajcarii mieszka ok. 8,5 miliona ludzi. Dla 95% z nich znajduje się miejsce w schronie przeciwatomowym. Przynajmniej tak głosi ludowa plotka, albowiem żadnego liczącego się źródła nie znalazłem, a na oficjalnej stronie turystycznej Szwajcarii jest napisane, że wszystko to jest tajemnicą państwową (na innej widnieją teksty w stylu: „około”, „być może”, „nawet mogłoby”, więc wiem, że nic nie wiem).
Idąc tym tropem: Szwajcaria wydaje na ochronę obywateli i obronę przed wszystkim, co może zaszkodzić Federacji, OKOŁO 20% budżetu (dla porównania budżety głównych polskich ministerstw odpowiedzialnych za bezpieczeństwo narodowe (MON, MSWiA) to razem ok. 12%).
Schronów na terenie Szwajcarii jest PRAWDOPODOBNIE 270 000 (sic!)
Do niedawna każdy co najmniej ośmiopokojowy budynek mieszkalny musiał mieć własny bunkier w planach, inaczej nie można było nawet marzyć o pozwoleniu na budowę. To sprawiło, że prawie każdy dom budowany w Szwajcarii od czasów zimnej wojny ma hermetyczny schron z filtrami powietrza, zapasami i innymi takimi.
Parę przykładów całkiem sporych schronów atomowych
Oto wejście na parking pod Szpitalem Uniwersyteckim w Bazylei, na którym parkowałem:
To jest drugi w centrum Zurychu. Ma bardzo dyskretną nazwę: „Urania”.
Trzeci bunkier, w którym niestety nie byłem, znajduje się w centrum Lucerny i ma postać tunelu autostradowego. Zamyka się go z obydwóch stron wielotonowymi (350t, 1,5m grubości) hermetycznymi wrotami. W wydrążonej górze poza tunelami znajduje się szpital z salą operacyjną, centrum łączności, posterunek dowodzenia, radiowęzeł, sypialnie, areszt, sanitariaty i wszystko inne, co jest potrzebne do przeżycia atomowej apokalipsy. Do niedawna mogło w nim znaleźć schronienie 10 000 osób. Przynajmniej w teorii, bo w praktyce nigdy nie wypróbowano schronu w pełnym zapełnieniu, a władze miasta ze względu na rekomendacje szwajcarskiej Obrony Cywilnej (zivilschultz) zmniejszyły ilość przewidywanych mieszkańców do 2 000. Największe ćwiczenia z jego użycia miały miejsce w 1987 roku.
Jak już wiecie, jest ich jeszcze paręset tysięcy. Niech te trzy Wam wystarczą. Przynajmniej na razie.
Ciekawostką jest to, że schrony domowe mogą zostać zaadaptowane na piwniczki i graciarnie, jednak wg prawa muszą mieć możliwość przywrócenia do pełnej funkcjonalności w ciągu 24 godzin. Pilnują tego nawet specjalni urzędnicy!
Poza schronami
W Szwajcarii każdy męski (i każda kobieta-ochotniczka) obywatel ma obowiązek przejścia szkolenia wojskowego i do 34. roku życia raz w roku odbywa miesięczną służbę. Każdy rezerwista ma w domu przydziałową broń. Po ukończeniu 34. roku życia żołnierz idzie do cywila wraz z całym sprzętem – w tym karabinem i wyposażeniem ochronnym.
W domach Szwajcarów jest około 420 000 karabinów automatycznych. Całkowita ilość broni szacowana jest na 1,2 do 3 milionów egzemplarzy. Dla porównania w Polsce mamy dwieście tysięcy osób posiadających pozwolenie (tam może je otrzymać każdy, kto nie jest chory psychicznie, nie musi być nawet Szwajcarem, a wystarczy, że jest na stałym pobycie).
No i produkują fajny sprzęt:
Jak widać, Szwajcaria to prawdziwe państwo preppersów, ale nie tylko. Każdy wytrawny turysta znajdzie tu coś dla siebie. Może dostaniecie w najbliższym czasie krótki reportaż ze zwiedzania krainy fondue i zegarków. Jak starczy mi czasu w podróży 😉
Ciao!
PS. Właśnie kończę pierwszy wpis od dłuższego czasu i wiecie co? Naprawdę się cieszę, że przytrafiło mi się coś takiego jak blogowanie.
Świetny wpis! Aż korci, żeby wszytko rzucić i zamiast w Bieszczady wybrać się tam :p
PolubieniePolubienie
Polecam serdecznie na weekend. 🙂 Jak jesteś ciekaw Szwajcarii, to odwiedź nas w ciągu dwóch tygodni – szykuję następny artykuł 😉
PolubieniePolubienie