Patriotyzm za 15 złotych

Jakoś tak się złożyło, że mój drugi wpis na blogu piszę tylko dlatego, że się zdenerwowałam. Nie, „zdenerwowałam” to niewłaściwe słowo na cały wachlarz emocji, który teraz odczuwam. A na sam wierzch wypływa wstyd. Czemu, zapytacie? Odpowiem wam jednym zdjęciem.

comment_HeKZylrUW0ZPd9zvquEWo8HMulsFgylt

[Zdjęcie: Marcin Wziontek]

Na zdjęciu jak widać, powstaniec. Na tle festynu? Imprezy? Och, cóż za niepewność, gdzież oni się tak bawią? Tylko że nie. Ta fotografia pochodzi, oczywiście, z obchodów Powstania Warszawskiego, i mam wrażenie, że ktoś powinien za nią przeprosić powstańców.

Rocznica Powstania Warszawskiego zawsze wydawała mi się czymś doniosłym, surowym w swej prostocie. Była obchodzona na poważnie, bo przecież kto uznałby rocznicę czegoś, co zniszczyło 80% stolicy i zakończyło się rzezią ludności cywilnej, za okazję do dobrej zabawy. Wycie syren czy zatrzymanie się na chwilę wszystkich kierowców i przechodniów, było symboliczne, skromne i dość surowe. Tyle ładnych słów na „s” które świetnie oddają to, jak można uczcić powstańców. To absolutne minimum, owszem. Ale jednocześnie co więcej można zrobić, aby oddać cześć ludziom, którzy brali udział w Powstaniu?

Otóż, moi mili państwo, można zorganizować festyn.

Można rozstawić stragany z gadżetami związanymi z powstaniem na każdym rogu, ja osobiście zawsze chciałam mieć kubek kojarzący się z pogrzebem stolicy. Można pozwolić naszej odważnej młodzieży narodowej narobić hałasu. Nikt nie musi im tłumaczyć, że w takiej chwili należy zatrzymać się, uczcić pamięć poległych chwilą ciszy i skupienia, bo nie daj boru, uświadomią sobie to, że Powstanie wcale nie było świetną zabawą! Czemu ktoś, kto skanduje o oczyszczeniu Polski z osób innej orientacji, wiary, koloru skóry, kto całymi garściami wręcz czerpie z narracji hitlerowców o podludziach, czemu, zapytam jeszcze raz, ktoś taki celebruje rocznicę powstania przeciw temu właśnie okupantowi?

Czemu bez żenady pozwalamy różnym frakcjom uświetniać swoje sprawki za pomocą rocznicy Powstania Warszawskiego?

Nie tylko tegoroczne obchody mnie mierzą. Kiedy robiłam risercz do tej notki, wpisywałam w Google hasła, za które naprawdę było mi wstyd. „Opaska powstańcza cena” (ciekawostka. Już po wpisaniu „opaska pows” wyskakuje „opaska powstańcza sklep/kup/cena. Zabawne, czyż nie?) czy „powstanie warszawskie atrakcje”. Mam ochotę przeprosić powstańców za to, że coś takiego pojawi się w mojej historii przeglądania, ale dzięki temu udało mi się doszukać naprawdę ciekawych informacji. Dla przykładu cytat z opisu atrakcji w Muzeum Powstania Warszawskiego:

„Chodzimy wśród gruzów niszczonej stolicy, przemierzamy ciasne kanały – po prostu dowiadujemy się, jak wyglądała codzienność w okupowanym mieście.”

Nie, nie dowiadujemy się. Wchodzimy tylko do czystego, sterylnego kanału. Nie musimy bać się, że kanał się zawali, że na jego końcu będzie czekać wymierzona w nas lufa pistoletu, nie jesteśmy głodni, odwodnieni, wymęczeni. Nie brodzimy po kolana w ściekach ani nie ciągniemy być może śmiertelnie rannego towarzysza. Nie ma zagrożenia, nie jesteśmy na wojnie. Idąc przez gruzy, nie musimy zastanawiać się, czy zaraz nie dostaniemy kulki, nie kierujemy się w stronę szpitala polowego, wypełnionego jękami bólu i smrodem zgnilizny. Nie zabraknie nam bandaży, nie będzie brakować lekarstw. Po wszystkim będziemy mogli zagrać z rodziną w grę planszową! A dla najmłodszych? Cóż, kto chce opatrzyć misia, ręka w górę!

Nie wygładzajmy wojny, proszę was. Owszem, trzeba pamiętać. Ale nie w ten sposób. Wytłumaczmy, że zabijanie i możliwość bycia zabitym nie jest świetną zabawą. Że w śmierci z głodu bądź przygniecenia pod gruzami nie ma nic poetyckiego. Że ludzie, którzy dostali kulkę, wcale nie chcieli ginąć. Że byli bohaterami, ale okupili to olbrzymią ceną. Że kiedy mina wybuchła im prosto w twarz, nie mogli wrócić na początek planszy i zacząć gry od nowa. Wojna nie jest „fajna”, kiedy w wybuchu ginie 300 osób, a ich wnętrzności latają wysoko, nikomu nie jest do śmiechu. Takie rzeczy miały miejsce. To nie była dobra zabawa, po której można było pójść do domu i powspominać z współuczestnikami wycieczki, i jako takiej jej nie przedstawiajmy. Nie wygładzajmy, bo w ten sposób nie uczcimy niczyjej pamięci. Będziemy tylko taplać się w samozachwycie, bo jesteśmy takimi patriotami, którzy w razie potrzeby na pewno też walczyliby za ojczyznę!

Cieszę się, że żyję w czasie pokoju, kiedy nie ma wojny, a ja nie muszę wybierać między życiem a wolnością. Bo nie mam pewności, co bym wybrała. Nie udawajmy, proszę, że rzucenie paru granatów dymnych w wyimaginowanego wroga jest równoznaczne z byciem hurrapatriotą. Nie celebrujmy śmierci wielu hucznymi imprezami.

Na sam koniec, pozwolę sobie wkleić pewien link:

O tutaj, proszę klikać śmiało

Nie sądzicie, że patriotyzm jest naprawdę tani?


Chcesz poznać opinię swoich znajomych? Udostępnij wpis na Facebooku!

Polub nas na Facebooku i obserwuj na Instagramie, by nie przegapić kolejnych wpisów.

Zapisz

Zapisz

Informacje o Filczyca

Filczyca- przedstawiciel zagrożonego gatunku Scautis Lupus. Spotykana zazwyczaj w okolicach lasu, gdy robi obchód swojego terytorium. Karmiona mięsem daje się oswoić, chętnie przygarnia niepilnowane jedzenie. Szczególną wagę przywiązuje do czołgów, które mogłaby rysować całymi dniami. Koresponduje z CzłowiekiemKtóryByłCzołgiem. Jest to prawdopodobnie efekt jej pancernych fascynacji. Niestety słaby wzrok nie pozwala jej rozróżnić, czy szkicuje aktualnie T-34, czy KW-85. W odpowiedzi na ten defekt w drodze ewolucji jej gatunek wykształcił niezwykle czuły węch pozwalający rozpoznawać ludzi z daleka tylko po zapachu szamponu. W przyszłości ma nadzieję objechać całą Azję. Pewnie czołgiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Historia i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz