Grupy Szturmowe Szarych Szeregów – komando do zadań specjalnych

Każdy wie, że w czasie drugiej wojny światowej Związek Harcerstwa Polskiego zszedł do podziemia i zmienił nazwę na Szare Szeregi. Niewielu jednak wie, że harcerze poza akcjami „małego sabotażu” i funkcjami łącznikowymi potrafili ugryźć Niemców jak niewielu wówczas.

Weekend zaczyna się od piątku.

Szare Szeregi były organizacją wychowawczą, działającą przyszłościowo i wychowującą przez walkę. Ich perspektywiczne założenia zamykały się w sloganie „piątek – sobota – niedziela” (używano też sformułowania „dziś, jutro, pojutrze”). Niejako weekendowe hasło, wbrew pozorom nie było przygotowaniem do trwającej cały weekend imprezy. Sprawdzone info.

„Piątek” symbolizował bieżącą chwilę i zadania do wykonania w tamtym momencie i z myślą o nim – mały sabotaż (działania organizowane przez dzieciaki – malowanie kotwic, rozwieszanie ulotek, wybijanie szyb w lokalach nur fur deutsche), wielką dywersję (o niej później), likwidację Niemców i ich kolaborantów, poprzez wykonywanie wyroków sądu podziemnego.

„Sobota” odnosiła się do planu ogólnokrajowego powstania na terenie całego kraju. Zryw ten według założeń miał zakończyć okupację i przywrócić Rzeczpospolitą na mapę świata. W ramach przygotowań do soboty prowadzono dla starszych harcerzy kursy wojskowe (podchorążych, dowódców kompanii, motorowe, saperskie).

„Niedziela” była wizją powojennej Polski potrzebującej do odbudowy inżynierów i specjalistów, a także aktywnych obywateli i liderów politycznych. By przygotować harcerzy na niedzielę w Szarych Szeregach urządzano tajne komplety obejmujące program od gimnazjum aż do studiów wyższych.

Wychowanie przez walkę odbywało się poprzez…

walkę.

Na dodatek od całkiem młodych lat. Już mając 15-17 lat (będąc członkiem Bojowych Szkół) harcerze malowali na murach graffiti. Nie  były to byle jakie maziaje, tylko znak kotwicy – symbol Polski Walczącej, a na ścianach fabryk pracujących dla Niemców rysowano żółwia znaczącego „pracuj powoli” – ślimaczenie się przy produkcji elementów broni czy amunicji było formą dywersji. Harcerze kolportowali antyniemieckie ulotki i wieszali w różnych miejscach polskie flagi, ściągając jednocześnie te niemieckie. Poza tym istniała jeszcze „wielka dywersja”. W skrócie: wysadzanie pociągów, rajdy na niemieckie strażnice, zasadzki na nazistów i odbijanie więźniów z rąk oprawców. Wykonywano wyroki śmierci na zbrodniarzach wojennych.

Grupy Szturmowe były złożone z najstarszych harcerzy (od 18 lat wzwyż). W Warszawie było ich co najmniej 300. Możemy domyślać się, że w pozostałych okupowanych miastach też było ich sporo. Co dokładnie w takim razie robili?

Grupy Szturmowe formalnie podlegały Kedywowi AK (Kierownictwu Dywersji Armii Krajowej). To właśnie stamtąd dostawały wytyczne. Przedstawię Wam parę największych akcji, w których udział brali harcerze. Byli oni członkami batalionu „Zośka” i późniejszego „Parasola”. Zanim jednak powstały wspomniane jednostki, harcerze zgrupowani byli w cztery plutony (dwoma z nich dowodzili bohaterowie książki „Kamienie na szaniec”).

Wielkie zadania „wielkiej dywersji”

Akcja „Główki” – likwidacja niemieckich funkcjonariuszy odpowiedzialnych za terror wobec Polaków. Jednym z bardziej spektakularnych przykładów była likwidacja Franka Kutschery, która odbyła się 1.02.1944 roku. Gdy SS Brigadefuhrer i Generalmajor Franz Kutschera objął stanowisko dowódcy SS i Policji dystryktu warszawskiego jesienią roku 1943, nakazał swoim nazistom zintensyfikować terror wobec mieszkańców miasta. Złapanych na ulicach Polaków sądy doraźne skazywały na śmierć bez śledztwa i procesu. W ciągu czterech miesięcy, zginęło prawdopodobnie około pięć tysięcy mieszkańców Warszawy. Organizowano uliczne egzekucje, w których zabito prawie dwa tysiące ludzi. Armia Krajowa musiała działać szybko. 28 stycznia 1944 roku członkowie jednostki „Pegaz” podjęli pierwszą próbę likwidacji niemieckiego zbrodniarza. Ten jednak wyjechał tego dnia z Warszawy. Pierwszego lutego podjęto drugą próbę, zakończoną powodzeniem. Franz Kutschera został zastrzelony. Z siedemnastu uczestników akcji, dwóch zginęło, dwóch zostało śmiertelnie postrzelonych, a dwóch rannych.

Akcja „Taśma” – likwidacja niemieckich posterunków i patroli granicznych na styku Generalnego Gubernatorstwa i terenów polskich włączonych do Rzeszy. W nocy z 20 na 21.08.1944 roku Kedyw AK zaatakował siedem posterunków Grenzschultzu (niemieckiej straży granicznej). W ataku na jedną z pozycji zginął dh.Tadeusz Zawadzki ps. „Zośka”. O poświęceniu „Zośki” pisał Stanisław Broniewski ps. „Orsza”, naczelnik Szarych Szeregów:

„Marsz na miejsce akcji wykonano planowo. O określonej godzinie oddział był na miejscu, gotów do uderzenia. Powodzenie akcji było całkowicie uzależnione od zaskoczenia Niemców. Tymczasem po rzuceniu granatów nastąpiła chwila wyczekiwania – trwała ona ułamki sekund, lecz była niewątpliwie tym, co wielu teoretyków wojny nazywa kryzysem boju. Kryzys przełamał Tadeusz, podrywając najbliższych chłopców do ataku. Pierwszy wpadł w drzwi strażnicy i tu trafił go śmiertelny strzał w samo serce. Walka została wygrana; strażnica opanowana; Niemcy wybici. Z naszej strony tylko jedna strata – Tadeusz…”

W czasie akcji „Taśma” dokonano łącznie 23 ataków, zabito 59 funkcjonariuszy Grenzschulzu i zniszczono 13 strażnic.

Akcja „Wieniec” została zorganizowana w związku z rozkazem intensyfikacji działań dywersyjnych w Polsce przez Naczelnego Wodza (generała Sikorskiego) 5.08.1942 roku. Siedem patroli AK wysadziło tory kolejowe w sześciu miejscach w rejonie Warszawy, blokując na wiele godzin ważny węzeł transportowy. Była to pierwsza tak duża akcja Armii Krajowej. W wyniku akcji nie poniesiono strat, za to okupant rozstrzelał 89 polskich zakładników. Nie była to jedyna akcja tego typu. Harcerze brali udział w akcjach „Gołąb”, „Pogorzel”, „Szymanów”, „Rogożno” i „Czarnocin”.

Akcja „Meksyk II” – „Akcja pod Arsenałem” odbicie Jana Bytnara ps. „Rudy” z samochodu jadącego do siedziby gestapo na al. Szucha. W dzień po zaaresztowaniu „Rudego” (tj. 19.03.1943 roku) jeden z jego przyjaciół, „Zośka”, zdążył już zebrać grupę harcerskich zabijaków i parę dni przygotować plan odbicia druha. Ze względu na osobiste zaangażowanie „Zośki” dowództwo objął inny harcerz, wspomniany z resztą wyżej „Orsza”. Z wykonaniem akcji czekano jednak aż do 26.03. Sama akcja nie przebiegła bez zakłóceń. Szofer więźniarki zorientował się, że coś jest nie tak i nie skręcił w ulicę, na której ustawiono zasadzkę, jednak pierwsza grupa zdążyła dosięgnąć kabiny kierowcy butelkami z benzyną. Auto zatrzymało się paręnaście metrów dalej. Po wymianie ognia z konwojentami i niemieckimi funkcjonariuszami, harcerzom udało się odbić przyjaciela. Wraz z drugim rannym wsadzono go do samochodu i wysłano do punktu sanitarnego. To jednak nie był koniec akcji. W czasie odwrotu został ciężko ranny „Alek” (Aleksy Dawidowski). Mimo tego prowadził on jeszcze walkę i wspierał przyjaciół niezwykle celnymi rzutami granatów. W konsekwencji akcji zmarł. Odbity „Rudy” dostarczył naczelnictwu Szarych Szeregów ważnych informacji wywiadowczych, niestety także zmarł z powodu obrażeń zadanych mu przez niemieckich katów. Operacje odbijania jeńców były na porządku dziennym, tak samo jak wysadzanie pociągów czy wykonywanie wyroków śmierci na nazistowskich oprawcach.

W czasie Powstania Warszawskiego bataliony „Zośka” i „Parasol” włączono do elitarnego zgrupowania „Radosław”, toczącego ciężkie boje na Woli, Nowym Mieście i Czerniakowie. W czasie 63 dni walki w Powstaniu zgrupowanie poniosło spore straty – przeżył co dziesiąty żołnierz oddziału. Pomyślcie czasami o nich i tradycjach jakie przyszło kultywować nam jako harcerzom.

„[…]

Lecz zaklinam – niech żywi nie tracą nadziei

I przed narodem niosą oświaty kaganiec;

A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,

Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!…

[…]”

Zapisz

Informacje o czlowiekktorybylczolgiem

przyszły reporter (jak się uda), pasjonat historii i dusza towarzystwa. Uwielbia wszystko, co związane z militariami, godzinami może mówić o czołgach. Ma głowę pełną pomysłów, które stara się na bieżąco zrealizować. Uwielbia lasy, chciałby kiedyś sobie kupić jeden i nigdy z niego nie wychodzić. Gdyby nie było to niepoprawne społecznie obrósłby mchem i został drzewem. Zawsze nosi ze sobą apteczkę pierwszej pomocy i śpiewa pod prysznicem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Harcerstwo, Historia i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz