Dlaczego nie warto kupować replik ASG od słabych firm – historia prawdziwa

Historia zaczyna się niewinnie – w moim domu pojawia się nowy skarb. Nieduży, elegancko zapakowany, ze wszystkimi niezbędnymi rzeczami w zestawie. No po prostu nic, tylko go wziąć i iść na strzelankę. Najlepiej od razu na dwie. Okazuje się jednak, że to nie takie proste, jak mogłoby się wydawać.

Bo widzicie, skarb był firmy Spartac i z tego wynikały wszystkie problemy.

edzia-i-spartac

Edzia i Spartac na swoim pierwszym wspólnym obozie.

Dokładniej, był to model SRT-02. Dokładnie taki jak tutaj. W tym momencie kosztuje on 469,12 zł, czyli niedużo, jak na ASG, ale i tak dość sporo, jak na kieszeń przeciętnego airsoftowicza (czyli ucznia gimnazjum lub liceum). Nie jestem w stanie powiedzieć, ile kosztował wtedy, ale pewnie jakoś podobnie.

Oczywiście nie wzięłam go od razu na strzelankę. Właściwie przez pierwszy miesiąc nic się z nim nie działo, tylko leżał i pachniał, bo to był koniec grudnia (rok 2014), więc wiadomo – święta, prezenty i te sprawy. A potem, jakoś w styczniu albo w lutym, mieliśmy zbiórkę, na którą trzeba było przynieść ASG, i to od niej zacznie się moja historia.

Zbiórki odbywają się na drugim końcu miasta ode mnie. Jeżdżę tam tramwajem i trwa to godzinę. Taką zegarową, wiecie. Tak samo było tym razem. Spakowałam replikę do plecaka (swoją drogą, mała waga to chyba jedyna zaleta Spartaca), dbając o to, żeby była bezpiecznie ułożona, spakowałam magazynek, spakowałam też baterię. Wzięłam wszystko, co miało mi być potrzebne do mojego pierwszego razu z pierwszą repliką. Wyszłam z domu i pokonałam trasę, którą pokonuję zawsze w drodze na zbiórki – poszłam na przystanek (ok. 40 metrów od mojego domu), przejechałam dwa przystanki autobusem, przesiadłam się na tramwaj i nim jechałam prawie do końca trasy. Wtedy przesiadłam się na kolejny tramwaj i wreszcie dotarłam na miejsce. Cały czas uważnie pilnowałam plecaka, wiedząc, jakie bogactwo w nim noszę (czterysta siedemdziesiąt złotych ulicą nie chodzi) i wiedząc, że to bogactwo jest nieco delikatne.

Okazało się, że „nieco” to nie jest odpowiednie słowo.

Zaczęła się zbiórka. Przeszliśmy na miejsce, które było dalej od cywilizacji, i dostaliśmy polecenie wyciągnięcia replik. Więc ściągnęłam plecak, wyciągnęłam kilka rzeczy z wierzchu i wreszcie mogłam pochwalić się wszystkim moją nową repliką. Znacie to uczucie, co nie?

Tym razem nie było tak wesoło.

Jak tylko wyciągnęłam replikę z plecaka, dosłownie rozleciała mi się w rękach. I to nie jest przesada. Możecie zapytać kogoś, kto był na tej zbiórce. Wyciągam replikę, wszystko skąpane jest w świetle bijącym od niej i od pękającej z dumy mnie, a tu nagle klops. Okazało się, że cudowne, nowe, nieużywane plastikowe body się połamało. Niesamowite, co nie?

spartac

Jak widać, przez jakiś czas latałam z repliką owiniętą izolką. Działała.

Na szczęście była to replika z Gunfire i Gunfire mi ją na gwarancji naprawiło. Co prawda, było z tym trochę kłopotów, bo ja nie chciałam, żeby przysyłali mi je do domu, jako iż znajdowałam się jakieś 1300 km od Wrocławia, ale ostatecznie wszystko skończyło się dobrze. Naprawili.

To było przed obozem. Cały obóz przeżyłam i nic się nie złamało. No, oprócz tego wihajstra, do którego się przyczepia pasek jednopunktowy (i nie tylko jednopunktowy). Nie chciało mi się oddawać jej znowu na gwarancji, bo to nie był wielki problem, więc ominęłam to sprytnym sposobem, używając do tego trochę paracordu. Albo może to było jakoś po obozie, ale mniej więcej w tamtym okresie. Anyway, nie było źle.

spartac

Cały rok przeżyłam z tym moim Spartakiem bez większych problemów. Co prawda nie był idealny, ale która replika jest idealna? No właśnie. Ta przynajmniej działała, bo nigdy nic nie wymieniałam od środka i miałam szczęście, bo się nie zepsuła. A ja też zbyt często nie chodzę się strzelać, więc też nie miała za dużo okazji do zepsucia się.

Potem pojechałam na kolejny obóz, to znaczy ten tegoroczny. Punktem kulminacyjnym każdego obozu 108 są manewry. To jest coś jak milsim – zakładamy obozowisko gdzieś w środku lasu, śpimy pod ponchami, a w międzyczasie mamy zadania do wykonania. Zadania oczywiście wymagają użycia replik, więc i moją brałam, bo przecież po to ją mam, co nie?

Kiedy szliśmy spotkać się z łącznikiem, który miał nam przekazać bardzo ważne informacje, zdarzyło mi się potknąć o gałęzie i upaść. Nie było w tym nic dziwnego. Ja potrafię się przewrócić na prostej drodze, te gałęzie wcale nie były mi potrzebne. Niestety ten upadek był inny, gorszy. Podczas tego upadku zdarzyły się dwie rzeczy – zgubiłam radio i zgubiłam dolnego risa od mojej repliki. Radio się znalazło, kiedy tylko zorientowałam się, że zniknęło. Nieobecności dolnego risa nie zauważyłam aż do końca manewrów (no co, było ciemno).

I tak zostałam, bez gwarancji i bez dolnego risa. Nie, żebym go do czegoś używała. Nie, żeby mi był do czegoś potrzebny. Ale uwierzcie, SRT-02 bez dolnego risa wygląda słabo.

(Dobrze, że mi ta replika wciąż strzela.)

Dlatego apeluję – nie wydawajcie pieniędzy na repliki od słabych firm! Lepiej poczekać dłużej i uzbierać pieniądze na coś lepszego, naprawdę. Najlepiej zapytajcie bardziej doświadczonego kolegi (czyt. kolegi, który swoją replikę ma co najmniej od kilku lat, możecie też wysyłać nam maile albo pytać w komentarzach o zdanie), którą replikę warto wziąć, a której nie. Poczytajcie opinie w internecie, na forach, na wmasg. Jeśli macie już wydawać kilka stów na replikę, weźcie coś porządnego, nawet trochę droższego. A nie coś, co się złamie przy pierwszym użyciu.

Nie bądźcie mną. Nie bierzcie Spartaca.


Spodobał Ci się ten wpis? Udostępnij go na Facebooku!

Polub nas na Facebooku i obserwuj na instagramie, by nie przegapić kolejnych wpisów.

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Informacje o Edzia

Programistka, która w wolnym czasie lubi biegać po lesie z karabinem. Nałogowo czyta powieści Stephena Kinga (i nie tylko) i pije herbatę. Jest wytrzymała, systematyczna i punktualna. Można o niej powiedzieć, że jest wzorową uczennicą, grzeczniutką i milusią. Ci, którzy tak mówią, nie widzieli jej z karabinem w ręku. Jeśli Cię nie lubi, lepiej uciekaj albo od razu skocz z mostu. Mistrzyni Photoshopa.
Ten wpis został opublikowany w kategorii ASG i oznaczony tagami , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Dlaczego nie warto kupować replik ASG od słabych firm – historia prawdziwa

  1. Od początku wejście na rynek replik firmy SPARTAC wszyscy odradzają je. Jedyne co utrzymuje ich sprzedaż to niska cena i nakręcona akcja promocyjna sklepów które je sprzedają… Osobiście swojego pierwszego elektryka kupiłem za 455 i był to AKS-74U od Boyi (RK-01) i wytrzymał ponad 5 lat ostrego tyrania kiedy poddała się obsada zawiasu. Jednocześnie mam też niemiłe wspomnienia i z „lepszymi” firmami bo RPK od cymy nie wytrzymało jednego sezonu całkowicie tracąc całość zawiasu w korpusie…

    Polubienie

    • Edzia pisze:

      Bo tu chyba nawet nie chodzi o cenę, ale o firmę i jakość wykonania. Spartaki są katastrofalne. Dobrze przynajmniej, że sama za niego nie płaciłam i że naprawili mi go na gwarancji 🙂

      Polubienie

  2. Pingback: ASG – co to jest i z czym to się je? Podstawy airsoftu dla (bardzo) początkujących | Blog Niewidzialnych

  3. Hiro pisze:

    Mam Spartaca już ponad rok jest to ten z najtańszej serii (~380 zł) nazywanej przez niektórych full plastic, lecz moje odczucie są bardzo dobre wszystko się trzyma nic nie odpada , zaliczyłem wiele gleb z nim i nic mu się nie stało . Szczerze to mógłbym go z czystym sumieniem polecić .

    Polubienie

Dodaj komentarz